Przedświąteczny czas z mojego
dzieciństwa, to czas porządków. Gdy tylko podrosłam, do mnie należały szuflady. Były wyłożone
kolorową ceratą, którą trzeba było umyć wilgotną ściereczką i zdecydować o wyjętej z nich
zawartości. I tu zaczynał się problem.
- Mamo – Co z tym zrobić? -
pokazywałam jakiś drobiazg który wydawał mi się niepotrzebny.
- To zostaw, zostaw! To się jeszcze
może przydać.
- Takie klunkry? - mówiłam
zapożyczonym od mamy słowem.
- Klunkry nie klunkry , ale czasami są
potrzebne.
- Kawałki niedopalonych świeczek? !
- Tak, bo można nimi zamek
błyskawiczny potrzeć i będzie lepiej się zamykać.
- Aha.....A sprężynka ...korek od
butelki ...sznurowadło... kawałek sznurka. Słonik z utuczoną główką..?. / który czeka na klej
/.
- Zostaw. To pamiątka.
No tak. Faktycznie. Ostatnio wstępuję
do jednego ze znanych mi lumpeksów i co widzę?
Klunkry! Pełno ludzi. Zawartość szaf
i szuflad. Mama miała rację! Wszystko komuś może się przydać.
Ostatnio widziałam rączkę od figurki, kto wie może reszta trafiła
do innego lumpeksu.
A może tak stało się z główką
słonika z porządkowanej przed laty szuflady, która nie doczekała
się kleju? Nie wiadomo. Fakt faktem że większość tych klunkrów
komuś się przydaje.
A co z szufladami pamięci?...gdzie
wszystko musi się zmieścić , bo niczego wyrzucić się nie da ?
Z tym co nic nie waży...nie zajmuje
miejsca...co można zabrać wszędzie...tam skąd nikt nie wraca też
?..
Tam też to może się przydać?
Chciałabym spytać Ciebie – Mamo
Napisałam kiedyś opowiadanie . Oto
fragment: Zamieszczę go jako przedświąteczny. Wspomnieniowy...
„...Choinka była wtedy taka piękna,
pachnąca żywicą. Nocą gdy leżałam już w łóżku, wyobrażałam
sobie że wiatr śpiewa w jej gałązkach ,że dookoła szumu las.
Zapach pasty do podłogi wymieszany był z zapachem placków, kompotu
z suszonych śliwek, pomarańczy, mandarynek. Nie było kolorowych
lampek na choince, tylko maleńkie białe świeczuszki, przyczepione
były do gałązek srebrnymi klamerkami i pachniały woskiem. Ich
płomienie odbijały się w błyszczących ozdobach jak w kolorowych lusterkach, a
poruszane podmuchem powietrza drgały czarodziejskim blaskiem.
Trzeba było uważać żeby nie
podpaliły włosów anielskich, gałązek zwieszających się pod
ciężarem maleńkich czerwonych jabłuszek, kolorowych cukierków,
lukrowanych ciasteczek-serduszek. A biedny słomkowy łańcuszek,
mienił się tak jakby był ze złota".
Bardzo piękne i mądre słowa. Też mi szkoda tych odległych lat dzieciństwa. Także je często wspominam i pamiętam nastrój tamtych Świąt, tak jakby to było wczoraj.
OdpowiedzUsuńTak trzymaj dziewczyno.
Halina P.
Dziękuję P.Halino.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Takie bliskie i znajome te wspomnienia, aż cieplej na sercu! Dziękuję Małgosiu!
OdpowiedzUsuńCieszy mnie bardzo że to co robię rozbudza ciepłe uczucia. Dziękuję.
OdpowiedzUsuń