niedziela, 28 grudnia 2014

Tylko to serce...

Bywają w życiu bardzo trudne okresy, kiedy wali się cały misternie ułożony świat. Właśnie w takim czasie napisałam poniższe opowiadanie.
Chociaż minęło trochę lat, zdecydowałam się umieścić je na swoim blogu, jako że czas temu sprzyja.
Dałam wtedy to opowiadanie do przeczytania osobie która „sprawiła” że pojawiło się ono w gazecie, w bardzo odległym rejonie Polski, gdzie nazwisko moje zostało zniekształcone.
Wtedy nie zabiegałam o sprostowanie mojego nazwiska, ani o honorarium. A szkoda...
Dzisiaj dedykuję je odwiedzającym mój blog!

Szczęśliwego Nowego Roku!





DOTYK GWIAZDY

Kupiła ją kiedyś za naprawdę niewielkie pieniądze. Urzekała prostotą i elegancją. Jedyny motyw dekoracyjny przyciągający wzrok, to drobniutkie kryształki na wysokości biustu, które wspaniale korespondowały z jej barwą, w kolorze dojrzałego wina i połyskiwały w świetle, niczym kropelki rosy w słońcu.
- Modelka! - powiedział sprzedawca gdy wyszła w niej z przymierzalni.
- Przesadza pan - uśmiechnęła się poprawiając wąziutkie naramki.
- Nie przesadzam. Naprawdę! - uśmiechnął się sprzedawca.
Dzisiaj wyjęła ją z szafy i patrzyła na nią z rozrzewnieniem. Nadal urzekała prostotą. Nadal była piękna. Szkoda. Że moda już trochę inna i ona też już nie taka...
- Kolor dojrzałego wina ... dotknęła sukienki. Tak określił wtedy ten kolor sprzedawca sprzed lat.
- A dojrzałe kobiety? - stanęła przed lustrem.
- No właśnie! Jakie są dojrzałe kobiety? - powiedziała do swojego odbicia w lustrze, przeczesując palcami włosy.
- Gdzie byłaś ? - patrzyła w lustro. Gdzie byłaś przez tyle lat?
Tyle razy umierała z bezsilności. Tyle razy. Tylko to serce. To głupie serce, z narkotycznym wręcz pragnieniem,wciąż chciało żyć!
W szkole doceniano ją za talenty pisarskie, malarskie, plastyczne...
- Wierzę w ciebie - mówiła polonistka. Naprawdę wierzę, że dożyję czasów, kiedy ludzie z zapartym tchem, będą czytać twoje książki.
Jeszcze nie tak dawno widziała tę polonistkę. Wciąż żyje. Tylko ona jeszcze żadnej książki nie napisała!
Owszem...
Zaczęła kiedyś pisać k s i ą ż k ę. Nawet tytuł już miała!
A potem? Czasami coś dopisywała. Żyła pochłonięta domem, dziećmi, pracą. Problemami które wyrastały niczym szczyty.
Najwięcej problemów miała z tym Naj-Starszym...
- Czy zrobić ci herbatę? - usłyszała głos męża i poczuła się jak złodziej przyłapany na gorącym uczynku.
- Zrób proszę - powiedziała cicho.
Zegar tykał dziś jakby głośniej i serce też biło, tak jakoś inaczej.
Jeszcze godzina i skończy się ten rok...
Co przyniesie Nowy?
Zapaliła świecę i splatając zziębnięte dłonie na szklance z gorącą herbatą, wtuliła się fotel.
- Czyja? - mąż wskazał głową na sukienkę.
- Moja.
- Twoja? Nigdy jej nie widziałem.
-No właśnie , nie widziałeś. Bo to sukienka balowa, a my jeszcze nigdy nie byliśmy na balu.
- Wiesz. Kiedyś...w którejś tam klasie podstawówki, powierzono mi zagrać rolę - Dziewczynki z zapałkami - O Boże, co to było za przeżycie. Jak bardzo się bałam. Ale gdy wyszłam na scenę, tak wczułam się w rolę tej dziewczynki, że nawet łzy na moich policzkach były prawdziwe. Słone. Wzruszyłam rodziców, nauczycieli. Wszyscy patrzeli na mnie z podziwem:
Nasza gwiazda! - mówili.
Wyobraź sobie że nawet kwiaty dostałam! A mój ojciec. Nie wiem czy z wrażenia urósł. Czy może szedł na palcach ? Bo gdy wracaliśmy do domu, wydawał mi się wyższy.
- I wiesz co? Coś takiego do dzisiaj we mnie zostało, że zawsze gdy widzę żebrzącego człowieka, czuję że wracam na scenę, do tej - Dziewczynki z zapałkami.
- Przepraszam - spojrzała na męża.
- Czy ty mnie słyszysz?
- Słyszę - powiedział znad gazety.
- To dobrze że słyszysz. Bo tak mi się dzisiaj jakoś na gadanie zebrało,że jeszcze coś muszę powiedzieć.
- Pamiętasz. Opowiedziałeś mi kiedyś historię o chłopcu. O chłopcu który znalazł... - przerwała na chwilę. - Który znalazł...na parapecie wystawowego okna bułkę - westchnęła.
- Mówiłeś, że było to krótko po śmierci twojej mamy. Że uciekłeś z domu. Że nie jadłeś od kilku dni. Ile miałeś wtedy lat?
- Sześć czy siedem. Nie pamiętam.
- Nie pamiętasz...
- Już tyle razy chciałam tobie to powiedzieć. Tyle razy mnie zawodziłeś. Tyle razy chciałam od ciebie odejść. I wiesz co? Ile razy chciałam to zrobić, zawsze widziałam tego chłopca z bułką, który przysiadł na parapecie, wystawowego okna.
- I wiesz co jeszcze myślę? Myślę, że nadal tam siedzisz. Że czekasz na kolejną bułkę... może na gwiazdkę z nieba. I mam cholerne wyrzuty sumienia, że skrzywdziłam ciebie, bo podając tobie kolejne bułki nie pozwoliłam ci wydorośleć.
Spojrzała na zegar. Dochodziła północ. Podeszła do niego i wyjęła mu z rąk gazetę.
- Nowy Rok chłopcze! Co ty robisz? Czytasz do góry nogami?!
Otworzyła szeroko okno. Mroźne powietrze ścinało oddech. Strzelanina mieszała się z biciem dzwonów i gdyby nie bajecznie kolorowe mozaiki, kwiaty, dmuchawce i pióropusze spadających z nieba sztucznych ogni, mogłoby się zdawać że wybuchła wojna.
- Dziękuję tobie - powiedział cicho za jej plecami.
- Za co? - spytała patrząc w niebo.
- Za to że jesteś - przytulił ją.
- Wiem, bułki nie spadają z nieba - szepnął.
- Gwiazdy też - dodała.

Chociaż...Czasami...

2 komentarze:

  1. Z perspektywy czasu, coś co wydawało się być naszą słabością, okazuje się być siłą, odwagą... Patrzmy z nadzieją w przyszłość i życzmy sobie szczęśliwego, nadchodzącego roku 2015

    OdpowiedzUsuń
  2. Hola, gracias y bienvenida a mi blog! Ojalá pudiera leer lo que en el tuyo está escrito, pues me parece que tienes cosas preciosas.
    Saludos

    OdpowiedzUsuń